Dzięki inicjatywie Kościuszko-Heritage, ukazał się polski przekład książki Lecha Paszkowskiego o PE Strzeleckim.
AIPA była organizatorem promocji wydanej w języku angielskim, pierwotnej wersji książki Paszkowskiego o Strzeleckim. Miało to miejsce w 1997 roku w Melbourne. Impreza promocyjna, która ściągnęła do naszej sali w Toorak czołowe osobistości wielokulturowego Melbourne, została zaszczycona obecnością ówczesnego federalnego ministra ds Imigracji i Spraw Wielokulturowych, Philipa Ruddock’a, który dokonał formalnego “launchu” książki. Wśród mówców była także posłanka do parlamentu Wiktorii z rejonu przez który przebiega Strzelecki Hwy, dwaj byli prezesi AIPy – profesorowie Zubrzycki i Ehrenkreutz oraz konsul RP z Sydney. Ale to przemówienie Lecha Paszkowskiego, oddanego członka AIPy, było centralnym punktem programu i zrobiło na słuchaczach największe wrażenie.
Oto link do księgarni UAM, gdzie można nabyć wersję drukowaną
Oto link do sklepu internetowego UAM, gdzie można nabyć wersję elektroniczną – ebook
Promocja książki w Australii planowana jest na luty 2022 roku, jako że nakład książki został wysłany drogą morską . W Australii dostępna będzie też wersja elektroniczna.
Przedmowa do polskiego wydania pt: Strzelecki – podróżnik – naukowiec – filantrop autorstwa Ernesty Skurjat-Kozek
Paweł Edmund Strzelecki (1797-1873) – podróżnik, naukowiec i filantrop – jest nadal mało znany w Polsce i na świecie. Krótko po jego śmierci w Londynie garść własnych wspomnień opublikowała w zaborze pruskim jego kuzynka, Narcyza Żmichowska. Pytanie brzmi – na ile pożyteczne były te plotkarsko-zaściankowe wspominki? Chyba raczej narobiły szkód, musiał je potem naprawiać wielki biograf Strzeleckiego, Wacław Słabczyński. Jego książka Paweł Edmund Strzelecki: podróże – odkrycia – prace została wydana w 1957 roku i wypełniła oczywistą lukę. Potem niestety nastała długa cisza. Zabrakło dalszych publikacji. Jedyną nowością mogły być echa dwóch australijskich książek… o ile dotarły do Polski.
Pierwszą była wydana w roku 1953 The Count: A Life of Paul Edmund Strzelecki. Adventurer and Scientist autorstwa Geoffreya Rawsona. Był on synem prominenta, sir Harry’ego Holdswortha Rawsona, admirała i byłego gubernatora Nowej Południowej Walii. Geoffrey, pasjonat historii, książkę napisał ciekawie (choć trochę powierzchownie) i bez wątpienia z dobrymi intencjami. Natomiast o dobrych intencjach nie ma mowy w przypadku drugiej książki: In a Dark Glass (1961), która była po prostu paszkwilem. Jej autorka, Helen Heney, to też dziecko prominentów. Jej ojcem był Thomas William Heney, redaktor „The Sydney Morning Herald”, a jej dziadkiem parlamentarzysta Herenry Gullett. Z kolei jej wujek to sir Henry Somer Gullett, parlamentarzysta i minister w gabinecie premiera Roberta Menziesa.
Helen, panienka ze świecznika, jeszcze przed II wojną światową spędziła w Polsce kilka lat, podróżowała śladami Strzeleckiego. Nic dziwnego, że pracę magisterską (na Uniwersytecie w Sydney) napisała na temat odkrywcy Góry Kościuszki. Tak więc australijski czytelnik miał prawo się spodziewać, że wydana w 1961 roku biografia Strzeleckiego In a Dark Glass będzie księgą ze wszech miar rzetelną. Niestety, nie była. Co gorsza, była popularna, a wychowało się na niej kilka pokoleń australijskich dyplomatów i dziennikarzy. Efekty szkód wyrządzonych przez Heney odczuwalne są do dziś.
Tymczasem Polska wciąż żyła książką Słabczyńskiego. Jakoś nikt nie zwracał uwagi, że po pięćdziesięciu latach jej treść się zdezaktualizowała. Przez wiele lat na scenie literackiej nie pojawił się nowy „Słabczyński”. Na szczęscie w Australii pojawił się inny entuzjasta Strzeleckiego. To Lech Paszkowski, autor książki Sir Paul Edmund de Strzelecki: Reflections on His Life będącej owocem prawie czterdziestoletnich badań i dociekań.
Lech Krzysztof Paszkowski (1919-2013) to historyk Polonii australijskiej, autor książek historycznych. Pochodził z Warszawy, był synem Józefa, artysty rzeźbiarza, oraz malarki Janiny z domu Bobińskiej. Podobnie jak Strzeleckiego, ciagnęło go w daleki świat. Marzył, by zostać marynarzem. Przez pewien czas uczęszczał nawet do Szkoły Morskiej w Gdyni. Plany te pokrzyżowała II wojna światowa. Po jej wybuchu Paszkowski jako żołnierz 83 Pułku Strzelców Poleskich, trafił (12 września) do niewoli niemieckiej, gdzie jako jeniec ciężko pracował na roli w Meklemburgii. Po wojnie pracował w Niemczech w służbach wartowniczych, udzielał się społecznie, w obozach dla byłych polskich jeńców wojennych uczył historii oraz języków polskiego, francuskiego i hiszpańskiego. Matka ostrzegała go, aby nie wracał do komunistycznej Polski. Skontaktowała go z mieszkającym w Melbourne krewnym.
Wuj Stanisław Wiktor Tarczyński był na Antypodach znaną postacią: skrzypkiem i kompozytorem, liderem orkiestr symfonicznych, animatorem życia kulturalnego. Do Australii przybył w roku 1948 wraz ze swą pierwszą żoną Hanną, z którą wkrótce się rozwiódł. W 1956 roku poślubił Urszulę Trellę, z którą miał dwoje dzieci: Jolantę i Romualda. Jak każdy DP (ang. displaced person) musiał początkowo pracować fizycznie. Początkowo pracował jako robotnik, a ostatecznie aż do emerytury jako technik elektryk w Melbourne City Council. Spełniły się jednak jego młodzieńcze marzenia – mógł zostać marynarzem! Odbył czternaście rejsów pod flagą australijską; w roku 1983 odbył siedmiomiesięczną podróż dookoła świata, a w 1988 – miesięczną podróż po wodach Pacyfiku. Studiował dziennikarstwo i historię. Jako dociekliwy i cierpliwy badacz podjął misję szukania i utrwalania śladów bytności polskich osiedleńców na Antypodach. Jego pierwsza książka Polacy w Australii i Oceanii 1790-1940 została wydana w Londynie w roku 1962. W 1987 roku ukazało się jej poszerzone wydanie po angielsku (Poles in Australia and Oceania).
Ostatnie lata swego życia Paszkowski poświęcił na pisanie wspomnień. Pod wspólnym tytułem Na falach życia wydał trzy tomy: Lata młodzieńcze (2005), Lata stracone (2007) oraz Brzegi mórz dalekich (2012). Musimy tu wspomnieć o wieloletniej współpracy Paszkowskiego z profesorem Jerzym Zubrzyckim, „ojcem” australijskiej wielokulturowości. Wielką zasługą obydwu była akcja oczyszczania Pawła Edmunda Strzeleckiego prowadzona w kontekście szkód, jakie wyrządziła wspomniana książka Heney In a Dark Glass (1961). Dowiedziono, że autorka świadomie i z premedytacją oczerniała Strzeleckiego nie tylko jako człowieka, ale i jako naukowca. Nie miał Strzelecki, niestety, szczęścia do australijskich piór: nie dostarczały one rzetelnych informacji ani za jego życia, ani później. Krążyła plotka, że Strzelecki bynajmniej nie był na Górze Kościuszki! Stawiano mu wiele nieprawdziwych zarzutów (kobieciarz, oszust i kłamca). Niektóre z nich obróciły się w mity i nadal pokutują.
Wyrazy wdzięczności należą się Paszkowskiemu za opublikowanie (1973) i opatrzenie przedmową ważnego dokumentu H.P.G. Clews’a Strzelecki’s Ascent of Mount Kosciuszko 1840. Clews to postać legendarna, ceniony kartograf i geodeta związany z budową gigantycznej elektrowni Snowy Mountains Hydro-Electric Scheme. Dzięki fenomenalnej znajomości Gór Śnieżnych, po przeanalizowaniu bodaj wszystkich prac na temat odkrycia Góry Kościuszki, Clews ustalił niezbicie i niepodważalnie, że Strzelecki istotnie stanął na szczycie Góry Kościuszki 12 marca 1840 r… Dodał nawet, że stało się to o godzinie 15.00!
A więc jeden mit skutecznie obalony! Nad obalaniem pozostałych Paszkowski pracował niestrudzenie przez wiele lat. I oto w roku 1997 ukazuje się wielka księga o Strzeleckim. Wydana została w niewielkim nakładzie tysiąca egzemplarzy (ale cudem nadal jest dostępna w internecie). Mimo klimatu wielokulturowości, dzieło Polaka o Polaku nie doczekało się masowej promocji w prasie australijskiej. Trafiło, owszem, do subskrybentów i co ważniejsze do National Library of Australia, jak też do bibliotek stanowych oraz uniwersyteckich. Jest to de facto dzieło naukowe, liczące prawie 400 stron, włącznie z bogatą bibliografią, obszernymi przypisami, indeksem nazwisk, licznymi mapami i zdjęciami. Krótko mówiąc, nie ma na świecie innego, lepszego kompendium wiedzy o Strzeleckim. Nie jest to oczywiście książka na jeden wieczór. Jej lektura – rozłożona na dni i tygodnie – stanowi egzotyczną przygodę. Na książkę składa się dwadzieścia jeden rozdziałów ułożonych chronologicznie. Pierwsze opowiadają o dzieciństwie i młodości, o podróżach Pawła Edmunda po kraju (czyli Polsce pod zaborami), potem do obu Ameryk i Wysp Oceanii. W 1839 roku przenosimy się do Australii i wreszcie w 1843 znów do Europy (Anglia, Irlandia).
Tu wielce zaskakuje opowieść o sławnym podróżniku, który podejmuje się misji humanitarnej w Irlandii. Wcześnie osierocony, całym sercem oddał się ratowaniu od śmierci głodowej ponad dwustu tysięcy irlandzkich dzieci. Na koniec pełna niespodzianek, jakże kolorowa opowieść o mało znanym okresie życia sir Strzeleckiego w Londynie wśród arystokratów, ministrów, magnatów. Opromieniony sławą zakończył swój żywot w 1873 roku.
W czasie lektury kolejnych rozdziałów czytelnik może się niejednokrotnie zdziwić. Czy prawdą jest, że Paweł jako nastolatek uwiódł w Warszawie młodą mężatkę? Czy zdezerterował z pruskiej armii? Dlaczego uciekł do Krakowa? Jakie wrażenie zrobił na nim Kopiec Kościuszki (wszak jego ojciec walczył w Powstaniu Kościuszkowskim)? Co wiemy o czasach, kiedy rezydował we dworze w Sędzinach? Które to zalety młodego Strzeleckiego doceniła babka Adyny, Pani Prusimska? Dlaczego nie ożenił się z Adyną? Na czym polegała jego przyjaźń z lady Herbert? Czy zdążył się spotkać z królową Wiktorią?
Jednym z ciekawszych epizodów jest kilkuletni pobyt Strzeleckiego na Kresach (1825-1829), gdzie jako plenipotent zarządza majątkami bujającego po świecie księcia Franciszka Sapiehy. Tu zdobywa cenne doświadczenie, które mu się potem przyda w gospodarowaniu wielkimi finansami pomocowymi dla głodujących w Irlandii. Nie obyło się bez oskarżeń i sprawy sądowej; tu Paszkowski miał trudne zadanie, by po półtora wieku dotrzeć do materiałów, które jasno pokażą, że Strzelecki nie był malwersantem ani kombinatorem. Odrębny epizod w życiu Strzeleckiego to jego podróże po Ameryce, zwłaszcza rejsy na pokładzie statków brytyjskich. Tam nasz Polak jawi się jako niezastąpiony kompan kapitanów, również jako lojalny przyjaciel. Zawarte wówczas przyjaźnie przetrwają do śmierci, a czas spędzony na statkach zaprocentuje. Listy rekomendacyjne będą mu później otwierały na oścież wszelkie drzwi.
Niektórzy powiadają, że Strzelecki był wyjątkowym szczęściarzem. Na ogół wszystko mu szło jak z płatka. Tylko raz mu się nie powiodło, a mianowicie, kiedy w czasie pierwszej ekspedycji australijskiej odkrył złoto. Radośnie zameldował o tym gubernatorowi Gippsowi, ale ten nakazał trzymać sprawę w tajemnicy. Nowa Południowa Walia była wtedy kolonią karną, większość społeczeństwa stanowili więźniowie. Zaledwie w kilkanaście lat później układy i przepisy zmieniły się, kopalnie złota zaczęły się pojawiać się jak grzyby po deszczu. Przybyli z różnych stron świata poszukiwacze zbijali fortuny. Jak to się jednak stało, że Strzeleckiemu nie przyznano nawet tytułu odkrywcy? Tej skomplikowanej kwestii poświęcony jest jeden z rozdziałów książki Paszkowskiego.
Osobnym tematem (nie do końca przez Paszkowskiego wyjaśnionym), jest udział Strzeleckiego w Wojnie Krymskiej. Wiadomo, że był na usługach swego przyjaciela, admirała Edmunda Lyonsa, dowódcy floty czarnomorskiej. Do dziś nie ustalono, w jakim charakterze. Podobnie zagmatwana jest sprawa testamentu Strzeleckiego, spalenia wszystkich jego dokumentów i pamiętników, co też wychodzi poza ramy książki Paszkowskiego. Cóż, nie każda biografia ma szansę dopowiedzieć sprawy do końca. Naszym – czytelników – przywilejem jest szperanie po internecie, w którym znajdujemy coraz więcej materiałów archiwalnych. Lektura książki może stać się bodźcem do dalszych poszukiwań, a może nawet dokonania przełomowych odkryć!
Atrakcyjnym tematem jest oczywiście przyjaźń Strzeleckiego ze sławnymi kobietami. Mamy okazję dowiedzieć się, ile dobrego uczynił dla legendarnej pielęgniarki Florence Nightingale, jak serdecznie służył pomocą lady Jane Franklin, gdy jej małżonek zaginął w czasie arktycznej wyprawy; jakie akcje prowadził wspólnie z miliarderką Angelą Bourdett-Coutts, ile serca okazywał lady Herbert i jej dzieciom po przedwczesnej śmierci słynnego polityka lorda Herberta. Strzelecki to nie tylko altruista i pocieszyciel, to też mężczyzna uwielbiany przez kobiety: wesoły, zabawny, szarmancki, towarzyski, władający biegle kilkoma językami, słynący z anegdot (opowiadanych z charakterystycznym akcentem) i może nieco złośliwy, jak to określiła lady Franklin.
Mało kto wie, że miał smykałkę do interesów. W sprawach finansowych był biegły i uczciwy, dlatego zapraszano go do udziału w różnych komitetach m.in. takich, które organizowały pożyczki dla Turcji. Strzelecki – człowiek mądry, wszechstronnie utalentowany. Skąd czerpał swoją wiedzę? Gdzie studiował? Wielu sobie zadawało to pytanie, dopiero Paszkowski sprawę ostatecznie wyjaśnił, stwierdzając, że formalnie nigdzie nie studiował, był po prostu genialnym samoukiem! Paszkowski pozostawia nam obraz Strzeleckiego jako człowieka honoru, o wysokim morale, nieposzlakowanej uczciwości, prawdziwego Samarytanina, przyjaciela Indian i Aborygenów, człowieka szanującego kultury ludów tubylczych. Zapisuje się w naszej pamięci jako człowiek ambitny, zaradny i pomysłowy, wysportowany, poliglota. Paszkowski przypomina, że Strzelecki to również wizjoner – ekolog, meteorolog i propagator nawadniania! Ostrzegał o skutkach degradacji środowiska naturalnego Australii, zwłaszcza w rejonach alpejskich. Wspomina się o tym obecnie w kontekście kontrowersyjnej afery z dzikimi końmi, brumbies, które dewastują unikalną roślinność bagnistych terenów Narodowego Parku Kościuszki. Strzelecki odkrył nie tylko Górę Kościuszki, ale i gigantyczny uskok Geehi Wall. Radził, aby z górskich rzek zrobić użytek, że w kraju suszy woda nie ma prawa się marnować. W pewnym więc sensie przepowiedział („sprowokował”) budowę elektrowni Snowy Mountains Hydro Electric Scheme. W latach 1949-1974 budowało ją ponad sto tysięcy imigrantów z czterdziestu krajów świata – 145 km tuneli, 80 km akweduktów, 16 tam, 9 elektrowni! Zespół Snowy Hydro zaopatruje dziś w prąd trzy stany Australii!
Książka Paszkowskiego ma szansę odegrać wielką rolę w promocji Strzeleckiego na całym świecie. Zwłaszcza w ostatnich latach zaiskrzyło na horyzoncie: w Irlandii wpisano Strzeleckiego do galerii bohaterów narodowych, odsłonięto dwie tablice pamiątkowe, jedną w Dublinie, drugą w Clifden, zorganizowano też wspaniałą wystawę objazdową Strzelecki – A Forgotten Polish Hero of the Great Irish Famine (którą niedawno sprowadziliśmy do Australii). Tu w Australii odsłoniliśmy niedawno (w Welaregang) tablicę pamiątkową na cześć Strzeleckiego i jego wielokulturowego zespołu (w jego skład, oprócz Polaka, Anglika, Irlandczyka, wchodziło dwóch przewodników aborygeńskich oraz dwóch więźniów na przepustce – Irlandczyk oraz Afrykanin z Londynu!).
Po fali katastrofalnych pożarów buszu (2019) i donacjach z Polski gwałtownie przyspieszyła nasza współpraca z Narodowym Parkiem Kościuszki, a teraz wespół z Australijczykami składamy wniosek o nadanie statusu dziedzictwa kulturowego trasie, którą Strzelecki podążał na Górę Kościuszki (Heritage Drive). To wszystko może stanowić podatny grunt pod promocję polskiego wydania książki o Strzeleckim. Jak widać, jest na nią zapotrzebowanie w środowiskach polonijnych Australii i Irlandii. Intuicja mi podpowiada, że Paweł Edmund stanie się też postacią bliską sercom mieszkańców tych krajów, gdzie przebywał, czy które eksplorował, a więc od Litwy i Białorusi po Brazylię, Chile i Nową Zelandię.
Ernestyna Skurjat-Kozek
Przewodnicząca Stowarzyszenia Kosciuszko Heritage Inc
(opublikowane za zgodą autorki)